wtorek, 2 czerwca 2020

Wielka Księga Fezu

Fragment książki: "Spacer po mieście szaleńców"



W powietrzu wisi złota poświata poranka, długie słoje światła spadają na wąskie uliczki medyny i rozpływają się wokół gęstym, miodowym blaskiem, gdy Pan Hassan otwiera sklep w średniowiecznym funduku.

W przestronnym wnętrzu dawnego zajazdu sprzedawcy jak żonglerzy podrzucają w górę wiosenne zielenie, letnie czerwienie, zimowe żółcie i jesienne brązy. Młody subiekt - Kamal parzy miętową herbatę, lejąc długie strugi światła do arabskich czarek, dziewczęta, właściwie jeszcze dzieci - Maisa i Nada, siadają przy krosnach, a Pan Hassan, uśmiechnięty, uradowany łaską dobrze zaczętego dnia – łagodnym głosem wprowadza mnie w alchemię tkactwa.

Istnieje bowiem tajemnica wzorów – wszystkie te węże, krzyże, romby, oczy – mają swoje magiczne znaczenia. Chronią przed złym spojrzeniem, urokiem, zemstą, a nawet przed chciwością Samiry i chorobą. Tajemnica zaklęta jest w tysiącletnich ściegach, które spajają gęste od włókien wyroby z Fezu, jakże odmienne od płaskich berberskich kobierców Atlasu - ubogich, rzadkich, rozpaczliwie wydymających się na wietrze.  

- Ważna jest także tajemnica przeznaczenia: jedne dywany kładziemy na podłogach, a inne wieszamy na ścianach, jeszcze inne rozkładamy na sofach, innymi otulamy pannę młodą w drodze do nowego domu, a innych używamy przykrywając trumny. Dywan towarzyszy nam przez całe życie – jako symbol piękna i wyraz tęsknoty… - mówi z nostalgią w głosie Pan Hassan.

Co dała światu kultura arabska? Poezję i dywany… No, może jeszcze - hodowlę koni wierzchowych… naukę. Matematykę, z liczbami niewymiernymi, astronomię, medycynę, socjologię… Rzemiosło… Alhambrę… Wszystko!

Funduk mieni się kolorami, zielona herbata pachnie dobrze zaparzoną miętą, a właściciel, z wielką białą brodą, to jeden z ostatnich ludzi, którzy wierzą w piękno.

Kilkunastometrowe dywany zwisają dumnie z podniebnej galerii, setki innych stoją wstydliwie zwinięte w ciasnych belach, jeszcze inne przyczaiły się w pryzmach czekając na atak subiektów. A w galerii, u góry, zgromadzono dywany latające, które czasem wypływają przez okna funduku. I wówczas niebo wypełnia się setkami proporców, które fruną w miękkim szmaragdowym powietrzu, nabierając szczególnego księżycowego blasku... i znaczenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz