Stare lata
jak niedołężne ptaki
spadają dziobami w zaspy śniegu
odwłoki się kurczą maleją
skrzydła wibrują ze wstydu
i z latania dwójka.
Stare lata
bezlistne krzewy
wysychają na wietrze
jak badyle w niemodnych strojach
podartej bieliźnie już o siebie nie dbają
zastygają w zapachu bezsilności
i z higieny pała.
Stare lata
ciągną niedołężne szkielety`
o dwóch laskach kuśtyk kuśtyk
odliczają kroplówką z portmonetki prosto na rękę
w aptece i osiedlowym zawsze brakuje…
kolejka się złości narzeka
niedostateczny z witalności.
Stare lata
czytają nekrologi żeby dowiedzieć się czegoś o znajomych
którzy wreszcie mają szansę zaistnieć publicznie
niektórzy po raz pierwszy
a potem już w dole o smaku betonu
słychać śpiewy płytę okrywają kwiaty
przerażonych
i świece mających nadzieję
na amen w pacierzu.
Drżącą dłonią bezwstydnie łuskam pestki chwil
patrzę w słońce
stare lata uśmiechają się do was
moimi ustami
wiem
mimo tylu dwój repety nie będzie
więc jeszcze popatrzę na błękitne piórka sójki
i helikopter czarnych skrzydeł mielących powietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz