czwartek, 27 lutego 2020

Mapa czasu (Fragment 5)



I

Konnica wysypała się z fajki ojca
ułani jechali w siwej mgle
którą wydmuchiwał przez wąskie usta rozpaczy
prosto na biurko, gdzie wiła się błękitna tasiemka rzeki
brzegiem pędzili ułani
w poszarzałych mundurach
pokryci pyłem śmierci
w głąb opowieści
prosto na wrzosowiska zapomnienia
leżące między ubijaczem tytoniu i kryształową popielniczką.
Pamiętam miałem 4 lata
gdy spotkałem nad rzeką widmo żołnierza
nie miał nóg
w dłoni trzymał granat...

II

Na drugim końcu ulicy, w niewielkim zagajniku, biegły pordzewiałe szyny, a dalej wyrastał przepastny siwy dwór hrabiego z obszernym gankiem. Miał ci Jaśnie Pan wspaniałe portrety przodków, starożytne meble, a także muszkiety i karabele, a nawet słynną szablę Kara Mustafy spod Wiednia i czasem, dla fantazji, stojąc w szlafroku, z peleryną siwych włosów, opadających na ramiona spod niedbale założonej szlafmycy, strzelał prosto w niebo, a wówczas ze stajni wybiegał ukochany koń – Rufus – zawsze gotów do szarży…
My, właściciele okolicznych ogrodów, których przodkowie kupili ziemię od rządcy hrabiego Miętty Mikołajewicza de Lavaux, prowadziliśmy rajskie życie. Czarny Anioł był jeszcze daleko, zaszedł na piwo, albo odwiedzał dawno nie widziane miejsca, zeszło mu sto lat z hakiem. 
Powiadają także, że coś się stało z zegarem na wieży ojców karmelitów, w każdym razie czas wyraźnie zwolnił. Cmentarz zarósł zielskiem, drewniane krzyże zbutwiały, a w okolicy rozpowszechniały się herezje o Swarożycu…

III

Lata były gorące, pachniały bzami i piwoniami
spełniały się w gradobiciu czereśni
w powolnym, głośnym plaskaniu spadających grusz
w trzęsieniu ziemi jabłek i orzechów
zimy lute, śnieżne i wesołe
trzeszczały od huku pękających drzew
wiosny wczesne, tęczowe, pełne kolorowych motyli
jesienie nostalgiczne – zatopione w dymie traw i wirowaniu liści...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz