niedziela, 23 lutego 2020

W drodze do Compostelli


Jesteśmy za pan brat
długa droga kawał szmat  
po łąkach i rzekach
samochodem Houellbecqa
kroiłem świat.

Wódka w Sejnach piwo w Cieszynie seks na weselu w Borzęcinie…
w deszcz śnieg w bezkres bezczas.

Kraksy przeżyliśmy liczne:
- strata zysku z wyzysku
- wymuszanie pierwszeństwa w małżeństwach
a po dachowaniu - lifting w psychiatryku
natrętna myśl o złomowisku…

Kiedy zapach asfaltu w południe
miękkie drganie powietrza
na linii wzroku katedra w Koln
wyciąga dłonie do nieba
w pielgrzymce do św. Jakuba
ja i G-500
poobijani jak trzeba.





















1 komentarz:

  1. Bardzo energetyzujący tekst, choć smutny czy wręcz w wymowie tragiczny... Rozumiem, że to początek Jakubowej Drogi, że jeszcze zbędna energia tryska, buta wyłazi z każdej podszewki... Ale już za zakrętem nastąpi wyciszenie, refleksja, zaduma... Za nimi przyjdzie zwykłe fizyczne zmęczenie...

    OdpowiedzUsuń