Jesteśmy
za pan brat
długa
droga kawał szmat
po
łąkach i rzekach
samochodem
Houellbecqa
kroiłem
świat.
Wódka
w Sejnach piwo w Cieszynie seks na weselu w Borzęcinie…
w
deszcz śnieg w bezkres bezczas.
Kraksy
przeżyliśmy liczne:
-
strata zysku z wyzysku
-
wymuszanie pierwszeństwa w małżeństwach
a po
dachowaniu - lifting w psychiatryku
natrętna
myśl o złomowisku…
Kiedy
zapach asfaltu w południe
miękkie
drganie powietrza
na
linii wzroku katedra w Koln
wyciąga
dłonie do nieba
w
pielgrzymce do św. Jakuba
ja i
G-500
poobijani
jak trzeba.
Bardzo energetyzujący tekst, choć smutny czy wręcz w wymowie tragiczny... Rozumiem, że to początek Jakubowej Drogi, że jeszcze zbędna energia tryska, buta wyłazi z każdej podszewki... Ale już za zakrętem nastąpi wyciszenie, refleksja, zaduma... Za nimi przyjdzie zwykłe fizyczne zmęczenie...
OdpowiedzUsuń