(Z bieżącej twórczości)
Rodzę się z krwi i ziemi
w jarzeniowych światłach
zawieszonych na galaktykach nadziei
jak supernowa
z rozpaczy i żądzy wprost do śmierci
która pyka w imbryku
skrobie w drzwi
wychyla się zza lampy pyszczkiem kota
udomowiona
zakotwiczona w kościach
na amen
każdego dnia zapadam się
odrobinę głębiej
w labirynt samotności i pustki
w wilgotne trzewia bunkra
gdzie doktor śmierć
wstrzykuje w serce fenol
jestem chirurgiem własnego trupa
jak nauczał Cioran
łagodnie rozsypuję się w bezczas
z uśmiechem białego karła na ustach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz