niedziela, 26 kwietnia 2020

Wiatr



(Agacie Wawryszczuk)

Gęsty wiatr o długich siwych włosach wywiał przechodniów ze Stolarskiej na płytę Małego Rynku, gdzie walcząc ze wzbierającą falą nawałnicy porywającą kapelusze, wywijającą parasole  i targającą czupryny, wpadłem na Agnieszkę. Szła w towarzystwie dwóch ciemno ubranych kobiet, których twarze pokrywała biała szminka. Gdy zawołałem, odwróciła się stale idąc, złamana w pół pod naporem wiatru, i wtedy, zobaczyłem blady uśmiech. Zauważyłem, że w ciągu ostatnich lat zrobiła się jakby mniejsza, jej wielkie, brązowe oczy zmalały do rozmiaru migdałów, schudła, ale uśmiech pozostał ten sam – dziewczęcy. Wyczytałem z niego, że mi wybaczyła.
Jesienny wiatr wzdymał płaszcze i porywał torby. Dwie kobiety wciągały Agnieszkę coraz głębiej w noc, szum wichury wciąż przerywał rozmowę.
– Czy jesteś szczęśliwy? – zapytała.  
Przez chwilę poczułem się nieswojo. – Widziałem Twoje zdjęcia, dobrze fotografujesz – odpowiedziałem.
– Mam mnóstwo wystaw na całym świecie, właśnie wróciłam z...
Pomachała ręką i zniknęła w ciemnościach. Przed oczami przesunęły mi się obrazy, które utrwalała. Opuszczona fabryka lalek, leżące obok siebie martwe główki, zdezelowane przedmioty: świat w stanie letargu, odroczonej śmierci, upadku, entropii... w przededniu innego życia, które pojawia się niewyraźnie i chociaż ewidentnie jest, wcale nie obiecuje szczęścia.
Wiatr wepchnął mnie gwałtownym porywem w ulicę św. Tomasza i popychał aż do winiarni La Petite Francaise, gdzie było już wielu biesiadników. Jedni kroili sery, inni otwierali flaszki wina, jeszcze inni popijali czekoladę. Zasiadłem przy zupie cebulowej i czekałem, aż namokną grzanki, gdy nagle zobaczyłem, że do szyby zbliżył twarz mały chłopiec. W jasnym trenczu, materiałowych spodniach i tandetnych brązowych butach - kogoś mi bardzo przypominał. Wybiegłem na ulicę i trzasnąłem portret. Było w nim coś z dawnych emocji, które czasami budzą mnie o świcie i zmuszają do dalszego życia... Może chłopiec był mną sprzed pół wieku?
Tymczasem wspomnienia związane z Agnieszką wracały falami. Musiała przejść długą drogę do podszewki nocy. W samotności. Ze starą kamerą w drżących dłoniach, która ją prowadziła w dalekie przestrzenie, automatycznie zapisując kolejne stadia oderwania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz