(Z bieżacej twórczości)
Liście już wyprażone
w piekarnikach lata
przyrumienione na złoto
obtoczone wiatrem
w delikatnej mgiełce października
umierają dostojnie
na miękkich kanapach trawników
okrążone gromnicami latarń
i księżyców
choć młodsze wciąż jeszcze szaleją na wietrze
radosną zielenią
nie poddają się smutkom i zwątpieniom
w tanecznym rozbawieniu
bo śmierć ciągle daleko…
Nocą
żelazne tanki mrozu
ciągną cicho po czarnych grudach
na gąsienicach lodu
zostawiając zwłoki liści
w zamarzniętych kałużach
pada ostatni jesienny stalingrad.
Przestawiam aparat fotograficzny na black & white
wychodzę posiwały z jesieni
smutniejszy o pamięć
unoszę dłonie w górę
żeby wywiesić w ogrodzie białą flagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz