Stoję z boku
kiedy: walczycie, zdobywacie, chwytacie, pochłaniacie, pożeracie,
myślicie, że macie
nagi w Lesie Znaczeń
rozglądam się za deszczowym ptakiem
drewnem pachnącym domem,
dymem, kamieniem i kością
korzennym aromatem ziemi, powrotnym wiatrem
ziarnkiem piasku, które pochłania karawany marzeń
szpieguję sójkę, co nie wybiera się za morze
kota w słońca zaskrońcach
wypytuję mrówki i pszczoły o tropy przyrody
wpatruję się w kroplę rosy
w jej migotliwe lśnienie, które otwiera labirynty zagadek
próbuję wypreparować z tęczy blady kolor nadziei.
To wszystko jest mi potrzebne - żeby zacząć.
Wieczorem siadam przy ognisku
Pana Stanisława z Warszawy
który oddał ostatni samochód na radio maryja
pijemy tanie wino
palimy marihuanę z Afryki
patrzymy w gwiazdy
liczymy świetliki.
Czasem widać
niewyraźne poruszenia powietrza
czuć powiew ciepła
przestrzeń faluje łagodnie
światło zakreśla miękkie kręgi
i wszystko staje się zagadkowe
hipotetyczne, splątane,
jak teoria nieoznaczoności
węzełek z butą zostawiony
przez rozum na progu poznania,
za którym rozciąga się przepaść Tajemnicy.
Pierwszej z wielu.
Stojąc z boku śmiało skaczę w ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz