sobota, 21 marca 2020

Domowe requiem (26)





Nocną szosą
wśród spadających gwiazd
pod rumianą tarczą księżyca
w zapachu ziół i traw – gęstym od pragnienia
życia
z gorącym telefonem bez nadziei…
wracam z dalekiego kursu.

Ojciec umiera
odpływa w srebrzystym balkoniku
w zielonym szlafroku i skórzanych papciach
z ulubioną białą filiżanką rosenthal sanssouci gold
za siódmą rzekę
na Atlantydę przeznaczenia.

Jego ciało leży puste jak futerał
na katafalku kanapy.
Śmierć
biała jak mleko i gęsta jak gips
tężeje.
Chłód gasi emocje jak wapno.
Zegar z kukułką, który wciąż udaje, że do czegoś służy, skrzeczy:
Dies irae!

Chciałem go tylko podciągnąć – mówi brat. – Ale się wymknął…
Z życia.
Przynosi różaniec, którego ojciec nie odmawiał i próbuje go niezdarnie wcisnąć w dłonie, póki nie zastygną. Płonie ogarek świecy: – Et lux perpetua luceat eis.
Ale to tylko kopci knot.

Jeszcze wczoraj ojciec był…
miłośnkiem France’a, cytował z pamięci wiersze Heinego, wspominał profesorów ze Lwowa, snuł plany podróży, uśmiechał się przepraszająco, kiedy trzeba było go podetrzeć.
Teraz stygnące ciało czeka na lekarkę, która przeprasza, bo po raz pierwszy będzie stwierdzała śmierć, ale zawsze coś robi się po raz pierwszy – prawda? Wkłada stetoskop tam, gdzie biło serce.
– Czas zgonu, 21.01 – mówi sucho. Wypełnia czarnym długopisem arkusz przeznaczenia. Przybija siódmą pieczęć.
Lux aeterna luceat eis.

Ciało – skazane na nieistnienie – czeka
na plastikowy worek, na nosze, na chłodnię, na trumnę, na kaplicę, na grobowiec.
Nikt do niego nie mówi
czule
Nikt go nie kocha
gorąco
Nikt go nie chce
Puste ciało przeraża
pozostawione
w krańcowej samotności
bez nadziei.

Przed chwilą, kiedy był w nim ojciec
cytowało z pamięci Owidiusza
wspominało drugą wojnę światową
snuło plany, marzenia, gestykulowało…
Teraz morduje się z nieistnieniem
próbuje coś wyjaśnić
ale nie potrafi, więc tylko bezradnie otwiera usta
przez które widać otchłań.
Czy spopielała skórka ciała była tym
co znalazła Maria Magdalena?
Czy ciało jest grobem człowieka?
Rex gloriae, libera animas omnium fidelium defunctorum de poenis inferni et de profundo lacu: libera eas de ore leonis, ne absorbeat eas tartarus, ne candant in obscurum: sed signifer sanctus Michaël repraesentet eas in lucem sanctam…

Psiakrew - powtarza brat. Wykończyło go zwykłe przeziębienie. A przecież lekarz obiecywał, że dożyje setki. Tak mówił – Serce jak dzwon, pana tato dożyje setki. Brał za wizytę stówę albo 150.
Brat czuje się winny – nie dopilnował, nie okrył, nie ogrzał… czytał gazetę, kiedy 94-letni starzec zasnął na przeciągu.
A teraz śpi snem wiekuistym.

Chcemy wierzyć, że duch ojca unosi się nad wodami
pogrążony w półśnie 
w radosnej ciemności doświadczeń
nie z tej ziemi 
ale to spekulacja
tymczasem mamy konkretne problemy:
trzeba wybrać garnitur do trumny, białą koszulę, krawat, skarpetki, czarne buty. – A gacie dawać, czy nie dawać?

– Dzień dobry… Dzień zły, jesteśmy z zakładu pogrzebowego Lutnia. Wyrazy współczucia. Posłańcy podziemi wkładają ojca do plastikowego worka, worek do białej poszwy, poszwę z ciałem na nosze, nosze do samochodu. – No, jedziemy, jedziemy, bo nam zamkną chłodnię…

Dom stoi pusty i ciemny jak grób, tymczasem przed ojcem otwiera się perspektywa życia pozagrobowego.

– Tu umierała prababcia, która pamiętała powstańców styczniowych – ożywia się brat. Potem podłączona do kroplówek ciotka. Potem babcia - w toalecie. Potem dziadek. Matka. Teraz tato. 
Zostały po nim: oprawny w skórę tomik Heinego Buch der Lieder i fotografia z papieżem. Garść wspomnień – dobrych i złych. Z prochu jesteś – w proch się obrócisz.
– Trzeba sprzedać dom – mówię głucho. Brat się złości, bo nie wyobraża sobie życia w innym miejscu.
– Daj spokój! – macha dłonią.
Zaglądam do szuflady. – Co robisz? Ojciec jeszcze niepochowany, a ty grzebiesz w rzeczach…
Piszę nekrolog:
…kiedy miał 9 lat, dziadek zabrał go do prosektorium, żeby zobaczył śmierć
i potem zawsze bał się życia.
Taki już był – przykurczony w sobie
płochliwy.
zgadzał się na wszystko, byle mieć święty spokój.
Czytał w oryginale niemieckich romantyków,
czerpał przyjemność z historii
był w AK i ORMO
wstąpił do partii i przemycał na Litwę sekretne dokumenty Kościoła:
cierpiał na typowo polskie rozdwojenie jaźni
chorował na gruźlicę,
ale przeszedł przez życie suchą stopą –
jakoś się udało
od urodzenia do emerytury
wspierał kolegów z dzieciństwa i rodaków ze Wschodu
zarządzał muzeum, oprowadzał po zabytkach Krakowa
był z nami na wakacjach w Zakopanem
a teraz przeistoczył się we wspomnienie.

Organizacja pogrzebu nie jest wcale tak oczywistą i prostą czynnością, jak mogłoby się wydawać. Do wyboru jest albo kremacja zwłok zmarłego, albo przygotowanie pogrzebu tradycyjnego – z reguły ta forma bywa częściej wybierana, głównie ze względu na panujące w społeczeństwie obyczaje. Trumna jest składana zazwyczaj w jednym z dwóch rodzajów grobów: ziemnym lub murowanym. Oferujemy trumny w rozmaitych gatunkach drewna: sosna, dąb i wiele innych (każdy typ jest wyściełany specjalnym materiałem z przygotowanymi metalowymi okuciami). Do wszystkich trumien rzeźbionych dołączony zostaje krzyż w podobnej stylistyce. Kwiaty są tradycyjnym elementem ostatniego pożegnania. Polecamy trwałe wiązanki i wieńce pogrzebowe z kwiatów sztucznych, które na długo zachowują piękny wygląd. Oferujemy również ponadczasowe kompozycje z żywych kwiatów ciętych różnych gatunków. Oprócz tradycyjnych kreacji przyjmujemy zamówienia na nietypowe wieńce i wiązanki pogrzebowe. Świadczenie przez nas usług nie zamyka się jedynie do pomocy w organizacji pogrzebu. Zakres zadań sięga znacznie dalej. Nasz pracownik zaraz przyniesie akt zgonu...
Hostias et preces tibi, Domine, laudis offerimus…

Proboszcz już zamówiony. Kościelny, organista, grabarze.
Jadą żałobnicy.
Każdy boleje nad nieuchronnością własnej śmierci.
Ojciec leży samotnie przed ołtarzem
grabarze smarują liny towotem
odbijają płytę gumowymi młotkami
Promienny Chryste, Boski Zbawicieeelu,
jedyne światło, które nie zna zmieeerzchu,
bądź dla tej duszy wiecznym odpocznieeeeniem,
pozwól oglądać chwały Twej majeeeestat.

Ojciec zjeżdża w dół
do kopalni, w której nie ma wydobycia,
czarną sztolnią piekieł.
To już naprawdę koniec.
Nasze myśli wzlatują ku niebu.
Teraz możemy mu wybaczyć.
Pora na stypę. Ciastka, kawę –
słodka biesiada.

Kuzyn wyznaje: – Splajtowałem, mam komornika na karku. Wszyscy się budzą do współczucia.
Tyle miał i stracił. Fabrykę autobusów!
O ojcu, który stracił życie, w ogóle nie mówimy.
Jego los przerasta nasze poznanie.

Dobry Panie Jezu daj Duszom zmarłych wieczny raj. Amen.
27 VIII – 7 IX 2018
Jakub Ciećkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz