wtorek, 31 marca 2020

Żaglowiec



Wszystko wokoło znieruchomiało, stężało, zakrzepło. Hejnał zamarł. Puls miasta ustał. Zegar stanął w miejscu. Ulice pobrązowiały od spadającego błota, to nie był deszcz, ale fala tsunami, która zastygła znienacka, jak wielka kurtyna. A ja szedłem, zawieszony we mgle, mijałem most i schodziłem na bulwary, gdzie Wisła wzdęła się od wiatru jak wielki żaglowiec. W oddali widziałem holowniki otoczone gładkimi płaszczyznami wody, nad którymi unosiły się wielkie, tekturowe mewy. Cały Kraków odpływał w nieznane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz