poniedziałek, 9 marca 2020

Bukiety mojej babci (19)


W ogrodzie najpiękniej pachniały piwonie. Wielkie kule perfum zawieszone na wątłych, zielonych łodygach. Babcia stworzyła bajeczny ogród i przepięknie układała kwiatowe bukiety. Najprostsze z bzów. Białych i liliowych. Pachnących tak, że można było stracić głowę. Po nich na stół w kuchni trafiały delikatne żonkile, które mieszały się z granatowymi bratkami, dalej róże w stu różnych odmianach, malwy krzyczały kolorem, łubiny zaciekawiały mieszaniną różu i błękitu, floksy wzruszały delikatną naturą, nagietki, rozpływające się w powietrzu, dodawały słońcu żółci. 
W ogrodzie każdego dnia budziły się do życia nowe kwiaty: od krokusów i przebiśniegów na przedwiośniu, po astry, wrzosy, dalie i nieśmiertelne chryzantemy, kiedy ziemia kładła się już do snu.
Buszowaliśmy z bratem w tym rajskim ogrodzie, szczególnie wśród piwonii, bawiąc się w chowanego i upajając narkotycznym zapachem amarantowych kielichów. Czasem, przez szczeliny w liściach, widzieliśmy babcię w białym fartuchu, jak podchodzi do ula i zagląda do pszczół. Bez siatki na twarzy i dymu, jak kapłanka świętego roju, zarządzająca życiem natury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz